Gdy słońce przestaje wschodzić,
A mrok zaczyna trwać wiecznie,
Minuty ciągną się godzinami,
Zwiastując niekończącą się noc.
Z ciemności wyłania się twarz,
Postać dziecka wędruje poprzez cień.
Bezustannie szuka swojego opiekuna,
Utraconego gdzieś we mgle.
Ono jeszcze nie wie, że nikt się nie zjawi,
Nikt go już nie szuka, wszyscy zapomnieli.
Te czasy, gdy był najważniejszy odeszły,
Teraz został sam, a z nim chłód i rój czarnych motyli.