Rozbijając się o podłogę, jak ogromny okręt o górę lodową.
Wylał się z niego ocean krwawych łez, spływających bezgłośnie po moich nadgarstkach.
Wyzwolił dantejski nawał fal, który przyniósł wreszcie upragnioną idyllę.
Uśmiercił morskie stworzenia zradzające iskierkę nadziei,
W moim brudnym schowku na dnie serca.
Podniósł kotwicę rzeczywistości, tak dobrze dotychczas umocowaną.
Bo życie jakby kieliszek wódki, wypadło mi z rąk...
Przez przypadek znalazłam się na tym blogu.
OdpowiedzUsuńTeż piszę.
Tylko że na kartkach.
Tylko że inaczej
Mimo że w tej formie
I właśnie dlatego że piszesz, a ja...
Mocno odczuwam to co piszesz.
I mam do powiedzenia jedno
Mimo że mnie nie znasz
Mimo że ja Ciebie znam tylko (lub aż) z tych kilku....
wierszy lub wersów
to... jesteś dla mnie ważna
Twoje życie jest niesamowicie ważne
Często nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo
może Ci się wydawać to płytkie...
jednak nie wiesz jak bardzo jest głębokie
Jak głęboko to czuję
Może wydać Ci się głupie że tak piszę
Ale
Naprawdę
Jesteś wartościowa
Zależało mi by Tobie to napisać
Kocham.
Dziękuję Ci za te miłe słowa, nawet nie wiesz jak wiele dla mnie znaczą.
UsuńAkurat mój kieliszek wódki swój ciężar upadku skupił na grubym dnie, tak jakby upadło na sztorc, na baczność, bo zachowałem w sobie krew, której nie było mi dane wylewać z siebie poprzez ocean łez - tą krwią okazało się życie, a właściwie chęć życia pomimo czeluści i mroku uwikłanym w bezczynności, jakim jest sieć utkana z marazmu chwil ociekających burą osnową egzystencjalnej zgnilizny, wydzielającej się po prostu z człowieka poprzez ówczesne lenistwo do pary ze słomianym zapałem po prostu do tego, by chcieć żyć pomimo wszystko
OdpowiedzUsuń